Moja historia z sex tel.

Moja historia z sex tel.

Większość osób twierdzi, którzy poznali prawdę, że powinnam się wstydzić, jednak ja tak nie uważam. Każdy robi, co uważa i dlaczego mam się wstydzić. Tak naprawdę bezpośrednio nie uprawiałam seksu z moimi klientami. To były tylko sex rozmowy, które doprowadzały ich do wytrysku. Nie powiem, że było to dla mnie bez znaczenia. Znaczyło wiele, klient zadowolony, to klient wracający. Na takich zależało mi najbardziej, wiedziałam czego chcą. Rozmowy z nimi zazwyczaj były długie i owocne.

Wyjechałam do Krakowa w wieku 19 lat z małej wsi. Rodziców niestety nie stać było na moje wykształcenie. Uzbierali trochę, bym miała na początek. Wynajęłam mieszkanie i znalazłam pracę w jakimś ekskluzywnym butiku.

Niestety życie było dosyć drogie, a ja za wszelką cenę chciałam uzbierać sobie na studia. Oszczędzałam, jak tylko mogłam, ale marne szanse, by zarobić na te kilka lat. Wiedziałam, że mogę jechać też na prace sezonowe.

Mijały miesiące, moje oszczędności nie były zadowalające, ale nie były też tragiczne, gdyż znalazłam sobie dodatkowe zajęcie. udzielałam korepetycji z fizyki i chemii, można było nieźle zarobić. Odciążyłam rodziców, nie musieli już mnie utrzymywać. Radziłam sobie sama.

Pewnego popołudnia nasz butik odwiedziła stała klientka, bardzo sympatyczna kobita. Powtarzała wielokrotnie, że mam przyjemny głos. Dziś powiedziała inaczej, że mam seksowny i ponętny głos. Zastanawiałam się w jakim celu to mówi. Moje wątpliwości rozwiała otrzymana karteczka z numerem telefonu i tytułem sex telefon. Usłyszałam „proszę o dyskrecję”.

Moja nowa praca

Po kilku dniach rozważań i zasięgnięciu informacji zadzwoniłam na otrzymany numer. Rozmowa przebiegła w miłej atmosferze i rozwiała wszystkie moje wątpliwości. Podjęłam decyzję, że zacznę pracę w sex telefonach. Idealna dla mnie była możliwość pracy w domu. Nie było obowiązku pracy w wyciszonym boksie.

Po niespełna tygodniu byłam pracownikiem sex tel. Może nie było czym się chwalić, ale zarobki miały być rekompensatą. Nie denerwowałam się pierwszym telefon, poczytałam sporo na ten temat i przeprowadziłam wiele rozmów w myślach, tworzyłam różne scenariusze.

Niestety pierwsza rozmowa nie przypominała żadnej z przygotowanych w myślach, bo była krótka i chaotyczna, praktycznie nie miała sensu. Kilka następnych wyglądało podobnie, nie potrafiłam przeciągać rozmowy. Nie potrafiłam też być uprzejma dla „cwaniaków”, ale z upływem czasu nauczyłam się mało sensowne dyskusje nakierowywać na właściwy tor, czyli sex rozmowę.

Nadszedł czas pierwszej wypłaty, nie była taka, jak myślałam, że będzie, ale nie było źle. Butik, korepetycje i sex telefon, to już ładna kwota. Przyjęli mnie na studia więc pozostało mi 4 miesiące do ich rozpoczęcia. Musiałam się skupić tylko na pracy, by zarobić jak najwięcej. Od października mogłam pracować tylko na sex linii, butik i korepetycje odpadały. Butik czasowo, a za korepetycje bym nie wyżyła.

W październiku miałam odłożone około 10 tysięcy. Musiałam wziąć się ostro za naukę, by otrzymać stypendium. Od poniedziałku do piątku starałam się na seks telefonie pracować 3 godziny, a w sobotę i niedziele po 10 godzin. Trzymałam się planu, nie odpuściłam ani jednego dnia, zbyt ciężko na to pracowałam, by to stracić.

Otrzymałam stypendium, które bardzo mnie ucieszyło, z oszczędności zostało tylko 5 tysięcy. Miałam 3 miesiące, aby zarobić na kolejny rok. W pracy moje seks rozmowy były już zdecydowanie dłuższe. Klienci wracali na coraz to dłuższe pogawędki. Rozmawialiśmy na różne tematy, pytali też o moje preferencje seksualne. Opowiadałam o tym chętnie, nie mogę powiedzieć, że robiłam to bez emocji. Niektóre rozmowy były naprawdę przyjemne i podniecające, czasami bawiłam się z moim rozmówcą, przecież nie jestem z kamienia. Nie robiłam tego z każdym, trudno się rozkręcić, jeśli rozmowa trwa 30 sekund i słyszy się tylko obciągnij ostro suko. Może i być suko, ale 30 sekundowe obciąganie nie jest mnie w stanie ostro podniecić i zadowolić.

Pewnie, jak każda tam pracująca dziewczyna nie lubiłam obraźliwych telefonów typu: dziwko po co to robisz; nie wstyd Ci suko, że się puszczasz; pewnie walisz się też w realu za kasę i tak dalej. Nie wdawałam się nigdy w zbędną dyskusję. Nie zrażały mnie te telefony, przecież nie ja odszukałam na stronie numer. Zresztą takie teksty padały zapewne tylko z ust złośliwców i zgryźliwców obrażonych na cały świat. Starałam się zapamiętać miłe i podniecające pogawędki, gdzie czuć było przyjazną atmosferę. Lubiłam facetów, którzy wiedzieli czego chcą i dzwonili w określonej sprawie. Często słyszałam „doprowadź mnie do orgazmu” w krótkim czasie.

Nigdy nie przeciągałam takiej rozmowy, faktycznie starałam się zrobić to w najkrótszym czasie, dlatego taki mężczyzna dzwonił do mnie ponownie. Wiedział, że otrzyma ode mnie, to czego chce, jednak kolejne rozmowy były zdecydowanie dłuższe. On tego chciał…. c.d.n.

sex telefony

sex telefon

Dodaj komentarz

13 + jeden =